Terry Jones serwuje nam (hehe, serwuje, łapiecie?) komedię o seksie. Ale zupełnie różną od współczesnych komedii erotycznych. Bliżej już jej do "Spiskowców rozkoszy" Svankmajera (choć to nie ten poziom hardcore'u).
Film rozkręca się powoli, ale druga połowa jest znakomita. Poza oczywistą satyrą na seksualność (a wraz z tym moralność), film komentuje stosunki społeczne i rodzinne. A wszystko brytyjskie jak sama Królowa Brytyjska przykazała.
Życzę wszystkim takiej przemiany jaką przeżyła główna bohaterka. Ha-bloody-ha!